Oceniamy

Yumminae Rais

A co z takimi, którzy owszem, skomentowali ocenę, ale jawnie widać, że liczyli jedynie na docenienie własnej twórczości, reklamę i najwyższą kategorię, a krytykę zupełnie odrzucili? Czy jest sens takich oceniać?

Ferhora

hmm... ciężko powiedzieć, bo jak zaczniemy robić taki przesiew to nic już do oceny nie będziemy mieli... Lepiej zostać przy tych co nie komentują. Ci co spodziewali się chórów pochwalnych tak czy inaczej trzeba oceniać, bo mimo, że teraz tego nie przyjmują to prędzej, czy później zorientują się, że chyba coś jest nie tak skoro kolejny oceniający błaga o zaprzestanie twórczości... Smile

Yumminae Rais

W przypadku, o którym mówię, nie byłabym tego taka pewna. No ale. Niech i tak będzie.

Ferhora

Huma

Czarna lista ma służyć do odsiania osób, które ewidentnie zgłaszają się do oceny jedynie w celach marketingowych (czyli wypromowania swojego opowiadania/bloga) i w nosie mają wszelkie uwagi przekazane przez oceniającego, co objawia się na ogół właśnie brakiem jakiegokolwiek komentarza do oceny (choćby prostego "dziekuję").
Zanim ktoś zostanie na liście umieszczony, oceniająca go osoba może nawet pokusić się o pobieżne sprawdzenie, czy do opowiadania zostały wprowadzone jakiekolwiek z sugerowanych w ocenia zmian. Bo może się zdarzyć, że ktoś nie skomentuje, z tego czy innego podobu, ale jednak uwagi weźmie sobie do serca i przystąpi do korekty opowiadnia.

Ferhora

No tak, ale nadal nie wiem, czy to ma być publiczne, czy nie...

Yumminae Rais

Jak dla mnie obydwa przypadki są tożsame. Różnią się tylko tym, że jeden milczał, a drugi napisał 'dzięki, błędów nie czytałem, bo były nudne, i tak uważam, że mój twór jest oryginalny'. Cóż, ja w takim przypadku wolałabym, żeby autor oceny nie skomentował. Przynajmniej wierzyłabym, że ją przeczytał w całości / nie przeczytał w ogóle.

RinV

Znowu odnoszę wrażenie, że niektórzy popadają w autorytatywne ciągoty.
Komentarz pod oceną jest miłą rzeczą, ale nie jest rzeczą konieczną. Przemyślcie, proszę, raz jeszcze, czy na pewno chcecie ludzi zmuszać do komentowania swoich, czasami bezwzględnych wyroków? Czy jesteście gotowi na emocjonalne koszmarki urażonego ego i czy na samym końcu tej drogi nie okaże się, że stworzyliście kółko wzajemnej adoracji do którego trudno się dostać, a co gorsza, z którego jeszcze trudniej dostrzeć rzeczywistość?
Oceny są przede wszytkim po to, aby zainteresowany mógł sobie przeczytać, co inni myślą o jego tekście, a nie po to, by oceniający miał słodko-smrodliwie napompowany balonik własnego ego...
Ot,co!

Huma

Od pierwszych moich ocen chciałem dążyć to tego, aby praca (tak, praca) oceniających była traktowana w odpowiedni sposób. Początkujący oceniający może i robi to w wyniku chwilowego kaprysu, ale osoby siedzące w interesie od ładnych kilku lat nie traktują już tego, jak rozrywki przy podwieczorku. Sam podchodzę do tematu na tyle poważnie, że uważam, iż oceniana przeze mnie osoba powinna przynajmniej z równą mojej powaga podejść do tego, co napisałem. Niestety, jak już zapewne każdy z nas miał okazję się przekonać, spora część internetowych pisarzy zgłasza się do oceny tylko w celu wypromowania swojego "dzieła". Ocenialnie są wtedy traktowane jak darmowe tablice ogłoszeniowe. I nieważne w ostateczności, jaką ocenę ktoś dostanie. Bo ważne, żeby o nim mówili, nieistotne jak. Na tym polega marketing. Osobiście mi się to nie podoba. Poświęcam swój czas, którego mam dość mało, aby oceniać cudzą twórczość. Czasami sprawia mi to przyjemność, bo mam okazję przeczytać coś dobrego, doradzić, naprowadzić autora, a często i samemu czegoś się nauczyć. Niestety równie często, jeśli nie częściej ocena to droga przez mękę. Poczynając od konieczności przeczytania opowiadania, do napisania czegoś sensownego w taki sposób, aby nie zostać oskarżony o gnojenie biednej małej dziewczynki i jej uczuć. A czasami łatwe to nie jest. Fakt, nikt mnie do oceniania nie zmusza, ale jakoś w tym tkwię. I stąd chciałbym, aby moja praca została w choćby nikły sposób doceniona. Nie żądam, aby ktoś wprowadził do tekstu wszystkie moje poprawki (jak dotąd niewielu wprowadziło choćby część), proszę jedynie o skromny komentarz. Dla autora żaden wysiłek, dla mnie świadomość, że nie spędziłem tych kilku-kilkunastu godzin zupełnie bezcelowo.
Nie będę ponownie wdawał się w wywody o tym skąd pomysł na listę i czemu ma ona służyć, bo to już napisałem wcześniej. Nie chciałbym jednak być traktowany jako chłopczyk potrzebujący podładowania ego (już i tak jest nieźle rozbuchane) przez wymuszanie komentarzy.

Kot

Ot i nie zgodzę się RinV. Dla mnie komentarz jest konieczny, a przynajmniej potrzebny. Choćby "dzięki za ocenę" jest lepsze od niczego, bo wiem, że ktoś wysilił się na tyle by przeczytać tą ocenę. A bezwzględne wyroki i bezlitosna krytyka, tudzież napieprzanie się z czyjeś twórczości, to chyba domena nastolatek, które potrzebują podbudowania tegoż ego. A, że nastolatką już dawno nie jestem...
W moim odczuciu choćby uprzejmość wymaga docenienia czyjegoś poświęconego czasu na czytanie opowiadania i próbę wyciągnięcia z niego czegoś sensownego.
Poza tym nie wierzę w bezinteresowność, miło mi jak ktoś docenia mój czas, ot co, choćby takim komentarzem. To sprawia, że mam chęć oceniać.

RinV

Ocenialnie to ranking opowiadań-blogów. Przecież nie bez powodu, każda jedna ma swoje kategorie i wywiesza zestaw przynajmniej najlepszych prac. Trudno się zatem dziwić, że młodzi twórcy traktują je, jako element promocji, tym bardziej, że właśnie takową rolę też i czynią (ocenialnie rzecz jasna, nie twórcy).
Sam jestem zwolennikiem, aby osoba oceniania skomentowała moją pracę i rozumiem doskonale, jak ważna to sprawa dla osoby oceniającej. Jednakże czarna lista w swojej idei, moim skromnym zdaniem, jest przysłowiowym "wylaniem dziecka z kąpielą".
Trochę przypomina ideę z filmu "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" z umieszczaniem zdjęć niesfornych interesantów w sklepie spożywczym na tablicy pod tytułem: "Tych klientów nie obsługujemy"...
Zawsze można odmówić napisania oceny, ale próba stworzenia "kasty wyklętych" w gruncie rzeczy nienajlepiej świadczy o samych wyklinających...
Rozumiem pracę włożoną w ocenienie, a tym bardziej wypunktowanie błędów i chęć otrzymania chociażby zdawkowego podziękowania za wysiłek, ale czy to się podoba komuś, czy nie, jesteśmy także recenzentami blogowej twórczości i nierzadko od naszych "wyroków" zależy renoma danego tekstu. Ludzie czują się pokrzywdzeni RÓWNIEŻ DLATEGO, ŻE NEGATYWNA OCENA jest dla nich swoistą antyreklamą i atakiem na ich potencjał intelektualny (i mówię tutaj o percepcji ich odbioru, a nie o stanie faktycznym).
Forum powstało, aby podwyższyć poziom naszej pracy, ewentualnie zrzeszyć tych, który odpowiedni poziom reprezentują. Nie powinniśmy zatem tworzyć listy osób, które nie zasługują na to, aby nasze "oświecone umysły mogły zwrócić na nie uwagę..."
Ktoś jest głupi, gburowaty i niewychowany - jego problem. Oceniamy tekst - nie człowieka (no przynajmniej ja tak robię). Jeśli nie potrafi się zachować, to źle to świadczy o nim, ale odmowa umieszczenia jego pracy w rankingu z założenia, w sumie prowadzi tylko i wyłącznie do zrobienia krzywdy nam samym.
Po pierwsze zaczynamy recenzować w ten sposób innych ludzi, a naprawdę to nie jest ani wzniosłe, ani nawet przyzwoite.
Po drugie, wypaczamy owoce naszej pracy, albowiem dyskryminujemy teksty z założenia - zatem tworzymy osiedlowy klub komentatorski, który dusi się we własnym sosie (bo przecież na końcu tej idei jest ocenianie tylko tych, którzy są dla oceniających spolegliwi).
Trolle chodzą po ziemi, w necie tym bardziej, ale nie należy przypinać im łatek, bo wyjdzie na to, że są pokrzywdzeni.
Na koniec poczynię trochę przejaskrawiony argument: Marcel Proust był człowiekiem gburowatym, milczącym, o aparycji debila. W świadku towarzyskim Paryża, z racji wysokiego urodzenia, był tolerowany, ale nie miano o nim najlepszego zdania. Obiektywnie trzeba przyznać, że nie był osobą o ujmującej osobowości i raczej słusznie nie zabiegano o bliższe poznanie.
Pan ten napisał powieść ("W poszukiwaniu straconego czasu"), uważaną przez większość światowych literaturoznawców za jedno z najwybitniejszych dzieł literackich w historii świata. Gdyby trafił na CZARNĄ LISTĘ nikt z krytyków ją uznający, nawet by się nie zorientował, że nie zapoznał się, być może, z największym dziełem literackim swojego życia...
To tyle.
Pozdrawiam

Isamar

Mam wrażenie, RinV, że nie dotarłeś (nic dziwnego, przy takiej ilości offtopu...) do dyskusji na temat czarnej listy, która toczyła się w sąsiednim temacie. Wydawało mi się, iż jasno ustaliliśmy, że nasza czarna lista - niepubliczna, pozwolę sobie jasno zakomunikować - nie ma być rozpiską osób wyklętych, a jedynie informacją dla oceniających, którzy autorzy to potencjalni osobnicy niewykazujący zainteresowania oceną, by mogli samodzielnie dokonać wyboru, czy oceniają, czy nie - bo też owe zaistnienie na czarnej liście nie miało być równoznaczne z odmawianiem oceny we wszystkich serwisach.

Innym, którzy również nie doczytali, przypominam: na czarnej liście nie zamieszczamy każdego, kto jest niemiły, nie potrafi przyjmować krytyki bądź też czyj komentarz nam się nie podoba, bo nie spełnia naszych standardów. Miały się na niej znaleźć jedynie blogi, których autorzy wcale nie pozostawiają komentarza, co dla większości z nas jest równoznaczne z nieprzeczytaniem oceny (i zmarnowaniem kilku, kilkunastu cennych godzin z naszego wolnego czasu) oraz pogwałceniem zasad regulaminu; bo większość serwisów wymaga komentarza pod oceną, a autor, zgłaszając się, akceptuje owy regulamin.
Pokrzywdzonych zdawkowym, niemiłym komentarzem naprawdę rozumiem i bardzo współczuję - ale nie możemy zawsze twierdzić, że oceniający ma rację. A nuż autor jest chorobliwie nieśmiałym, nieodpornym na krytykę człowiekiem, któremu trudno od zaraz ją przetrawić, a regulaminowo próbuje skomentować ocenę? Nie wiadomo. Toteż proponuję jedno rozwiązanie - przy skrajnych wypadkach wpisujcie osoby komentujące w sposób niezadowalający na małą czarną listę, a na dużej znajdzie się, jeśli pojawi się też i u innych. Ale proszę, nie wyskakujcie mi z każdym, kto was zirytuje tym, że tylko podziękował - w niektórych przypadkach to naprawdę lepiej, gdy autor ogranicza się do podziękowań.

Co się zaś tyczy wpisywania kandydatów na czarną listę, sądziłam, iż sprawa jest ustalona. Na każdym subforum konkretnego serwisu pojawić się powinna tzw. mała czarna lista, w której osoby z serwisu zgłaszałyby konkretne blogi. Zarówno każdy serwis jak i grupa (przypisana serwisowi...) posiada głównego admina (na forum moderatora) odpowiedzialnego za serwis, swoją kadrę i subforum - niech więc że on ruszy tyłek, za przeproszeniem, i utworzy u siebie małą czarną listę. Ludzie, trochę samodzielności! Forum to nasza wspólna zabawka, tak zwane władze nie będą robić wszystkiego. Demokracja to nie tylko prawa, ale i obowiązki.